Progi na Barniewickiej stały się już "tematem dyżurnym". Można o nich pisać o każdej porze roku i w różnym kontekście. Zawdzięczamy to niezrozumiałym decyzjom, które są podejmowane w związku z organizacją ruchu na tej ulicy.
Dzisiejszy dodatek Gazety Wyborczej - Trójmiasto - również powraca do tego tematu.
W naszym portalu na bieżąco śledziliśmy tę sprawę...
Najpierw były sygnały o przekraczaniu dozwolonej prędkości na ulicy Barniewickiej. Jednak nie podjęto żadnych działań, aby zapobiec nieszczęściu.
Dopiero tragiczny wypadek wstrząsnął na tyle, że w ekspresowym tempie pojawiły się na tej ulicy progi, spowalniające jazdę.
Jakże byliśmy wszyscy zaskoczeni, gdy tuż przed długim "pierwszomajowym" weekendem śpiący policjanci zostali zlikwidowani. Nastąpiło to bez słowa wyjaśnienia.
Następnym etapem była budowa nowych garbów: wykonanych z kostki, ze światełkami odblaskowymi, ale znacznie niższych i krótszych. Już wtedy zastanawialiśmy się nad ich nieskutecznością.
Teraz możemy ten fakt obserwować codziennie. Kierowcy wykonują zgrabny slalom pomiędzy progami lub omijają je, pędząc po prostu środkiem jezdni.
- To fakt, takie progi rzeczywiście mogą być nieskuteczne - uważa Mieczysław Kotłowski, zastępca dyrektora Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku. - Mieszkańcy domagali się, by ul. Barniewicką jeździły autobusy niskopodłogowe. Te zaś wyraźnie nie radziły sobie z wysokimi progami. Dlatego zdecydowano o ich przebudowie. Ta decyzja zapadła jednak w Urzędzie Miejskim, a nie w ZDiZ . A więc za sprawę odpowiedzialny jest Antoni Szczyt, wicedyrektor wydziału gospodarki komunalnej Urzędu Miejskiego w Gdańsku. Po wypadku w 2003 roku mówił, że zrobi wszystko, by na tej ulicy było bezpieczniej.
Musimy zdać sobie sprawę z faktu, że cały czas dyskusja krąży wokół odcinka Barniewickiej: od Kielnińskiej do Pegaza. Śmiem twiedzić, że jest to i tak najbezpieczniejszy fragment tej ulicy, bo zaopatrzony w chodnik po jednej stronie. Dalej: od skrzyżowania z Pegaza w stronę dworca nie ma już chodnika, a nawet pobocze jest znikome i bardzo często zarośnięte.
Ów dalszy odcinek wymaga szczególnej troski, gdyż w każdej chwili może tutaj dojść do nieszczęścia.
Wygląda na to, że temat Barniewickiej będzie nam jeszcze długo towarzyszył...
Źródło: Gazeta Wyborcza/Trójmiasto