Z tego, co pamiętam, temat mniej lub bardziej ciekawych zapachów na pewnych ulicach naszego osiedla był już gdzieś w naszych lokalnych mediach poruszany. Dzisiejsze wydarzenia sa z nim bezpośrednio związane.
Chodzi mianowicie o płukanie kanalizacji - płukanie studzienek znajdujących sie na naszych ulicach.
Dzisiaj zaszczyt ten spotkał mieszkańców okolic ulicy
Biwakowej, Nawigatorów i Barniewickiej. Bezpośrednim efektem działań
mających na celu usprawnienie i ułatwienie nam życia są ...
..udrożnione studzienki???
Tak, byc może. Ale oprócz tego ...
.. nasze zalane piwnice.
Nie wiem, jak wyglądało to u moich sąsiadów, ale u mnie w całej piwnicy było po kostki wody. Wezwane pogotowie kanalizacyjne przyjechało, stwierdziło, że zalane i pojechało szukac obiektywnych przyczyn całego zdarzenia.
Co dalej??
Jak się okazało problem poruszony powyżej nie okazał się problemem jednostkowym, ale wręcz globalnym. A wszystko zaczęło się w latach 70-tych, gdy budowano nasze osiedle. Pociągnięto również wówczas kanalizację, która na tamte czasy była wystarczająca, lecz dzisiaj... No właśnie. I stąd cały problem. Był on jednakże trudny do wychwycenia aż do czasu gdy – w celu polepszenia naszych warunków bytowych – zaczęto płukać ową kanalizację.
Nagle zaczął pojawiać się dziwny zapach (można by się nawet pokusić o użycie słowa „smród”), gdzieniegdzie trochę bulgotała woda. Wszystko było stosunkowo niegroźne. Aż do dnia dzisiejszego.Podobno można coś na to poradzić. Trzeba zainwestować w tzw. klapę zwrotną, chroniącą przed tego rodzaju incydentami. Koszt tego przedsięwzięcia według specjalistów wynosi około tysiąca złotych. Niektórzy zaś twierdzą, że klapa ta to wymóg budowlany, bez którego nie można zatwierdzić kanalizacji i powinna znajdować się w systemie kanalizacyjnym od samego początku.
Zapewne ktoś ma rację.
Tymczasem suszę piwnicę i patrzę, co z tego dalej wyniknie.
Obawiam się, że historia ta jeszcze nie dobiegła końca...