Jest taka teoria poparta odpowiednimi faktami, że korupcja i niezupełnie legalne interesy biznesowe wcale nie muszą osłabiać gospodarki kraju w określonym momencie historycznym. Wręcz przeciwnie, mogą się nawet stać kołem zamachowym napędzającym koniunkturę.
Zdarzyło się tak ponoć we Włoszech, Japonii i Korei, w krajach, w których praktyki korupcyjne uświęcone tradycją, zdominowały dużą część gospodarki, tworząc potężną szarą strefę, nad którą państwo straciło kontrolę. Mimo to, kraje te przeżyły w tym czasie burzliwy okres prosperity.
Śmiało możemy powiedzieć, że przez pierwsze dziesięć lat III Rzeczpospolitej działo się u nas podobnie.
A jak jest dzisiaj?
Czy domagając się powszechnie państwa prawa, posadzenia aferzystów w więzieniach, bezwzględnej walki z przestępczością, jesteśmy w stanie przestrzegać wszystkich przepisów, czy możemy, czy potrafimy i chcemy żyć uczciwie?
Jak jest z naszą kulturą prawną, jak z wiarą, która przecież nakazuje oddawać cesarzowi, co cesarskie?
Czy uczciwie płacimy podatki, robimy przegląd samochodu, odbiór domu, czy opłacamy abonament radiowo-telewizyjny, czy zdarzyło się nam dać łapówkę albo ją przyjąć, kupować kradzione rzeczy, słuchać pirackiej muzyki, ściągać z internetu nielegalnie filmy?
Czy mamy taką potrzebę, aby stosować się do reguł prawa, czy raczej mamy skłonność, żeby je omijać? A jeżeli te prawa omijamy, to co wtedy - zmienić je, bo są nieżyciowe? Czy konflikt sumienia nie pozwala nam w nocy spać, czy śpimy zadowoleni, bo udało się nam "zaoszczędzić"?
Czy jest możliwe uczciwe życie w naszym kraju, a jeżeli nie - to może nasze państwo jest nieuczciwe?
Może w tak źle zorganizowanym systemie inaczej się nie da?