Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji uług
zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

[x] Zamknij

      ETA czy AlKaida ? Terroryści wśród nas

      Tomasz Klarecki, 2004-03-13

      Lubiłam go - powiedziała reporterowi telewizji CNN ładna, niebieskooka blondynka, kwintesencja dziewczyny z sąsiedztwa - bo zawsze się uśmiechał i często żartował.

      Lubiłam go - powiedziała reporterowi telewizji CNN ładna, niebieskooka blondynka, kwintesencja dziewczyny z sąsiedztwa - bo zawsze się uśmiechał i często żartował.
      22-letnia recepcjonistka z siłowni w Palm Beach na Florydzie długo nie mogła wyjść z szoku, że sympatyczny przybysz zza oceanu, Mohammed Atta, okazał się terrorystą-samobójcą i mordercą 3000 tysięcy ludzi.

      Imad Eddin Barakat Yarkas też dał się lubić. Jowialny, uśmiechnięty i trochę gadatliwy, doskonale pasował sąsiadom do stereotypu sprzedawcy używanych samochodów, za którego się podawał. W rzeczywistości Yarkas, alias Abu Dahdah, był szefem al Kaidy (Bazy) w Hiszpanii i bliskim współpracownikiem Osamy bin Ladena. Jeżeli wierzyć sędziemu śledczemu Garzonowi, Yarkas wiedział wcześniej o planowanym zamachu na World Trade Center w Nowym Jorku i robił wszystko, żeby pomóc w jego realizacji.

      Sędzia Baltasar Garzon, który przed pięcioma laty zażądał od Wielkiej Brytanii ekstradycji byłego chilijskiego dyktatora, Augusto Pinocheta, śledził Yarkasa i jego 7-osobową komórkę al Kaidy od 4 lat. Grupa werbowała ochotników na wyjazdy do obozów treningowych w Afganistanie, zaopatrywała w dokumenty i pieniądze ukrywających się w Hiszpanii terrorystów, kradła i fałszowała karty kredytowe. Członek grupy Osama Darra miał sklep elektroniczny, na zapleczu którego znajdowały się materiały mogące służyć do konstrukcji bomb.

      W skład grupy wchodził Luis Jose Galan Gonzales, rodowity Hiszpan nawrócony na islam w połowie lat 90-tych. Galan utrzymywał kontakty z terrorystami z ETA, a w jego domu znaleziono broń, amunicję i fałszywe dokumenty. Pozostali członkowie grupy byli imigrantami z Syrii.

      Yarkas jeździł po całym świecie. W latach 1999-2001 był w prawie wszystkich krajach Europy, w Pakistanie, Indonezji, Egipcie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Brazylii i na Filipinach. Wydał na podróże ponad 100.000 dolarów! Co robił poza granicami Hiszpanii? Na pewno nie oglądał zabytków - mówi sędzia Garzon. Wiadomo że w Niemczech Yarkas spotkał się dwukrotnie z Mohammedem Attą. W innych krajach najprawdopodobniej spotykał się z innymi działaczami al Kaidy.

      Znane są kontakty Yarkasa z szejkiem Abu Qatadą, 40-letnim Palestyńczykiem z Jordanii, który przyjechał do Wielkiej Brytanii w 1993 r. Garzon twierdzi, że Qatada jest duchowym przywódcą al Kaidy i prawą ręką Osamy bin Ladena w Europie. Władze brytyjskie wszczęły śledztwo wobec Qatady dopiero 21 listopada 2001 roku, choć już dwa miesiące wcześniej zamroziły jego rachunki bankowe. Przez konta Qatady przepływały miliony dolarów. Brytyjscy detektywi przypuszczają, że Qatada przez kilka lat był skrzynką przekazową dla pieniędzy terrorystów.

      Szejk to po arabsku "wielebny" i częściej oznacza osobę duchowną lub mędrca Koranu (za takiego uważa się Qatada), niż bogatego jak Nabab księcia. Na rachunku osobistym szejka Qatady zablokowano 180.000 funtów (ok. $ 250.000), chociaż jego jedynym źródłem utrzymania w Wielkiej Brytanii był ... zasiłek. W świecie islamskim tak samo jak w chrześcijańskim sprawdza się porzekadło, że "kto ma szejka w rodzie, tego bieda nie ubodzie".

      11 z 19 terrorystów-samobójców, którzy zniszczyli 11 września nowojorskie wieże WTC i część Pentagonu, przebywało krócej lub dłużej w Wielkiej Brytanii. Wiadomo, że co najmniej kilku z nich w czasie tych pobytów spotykało się z Qatadą.

      Mamoun Darkazanli Import-Export Company to jednoosobowa firma handlująca elektroniką, zarejestrowana w Hamburgu w 1993 roku. Właściciel jest Syryjczykiem i miał powiązania finansowe z czterema z 19 terrorystów. Darkazanli był także partnerem handlowym firmy InfoCom z Arizony, USA, eksportującej komputery i software do Libii i Syrii wbrew obowiązującym wobec tych krajów sankcjom. Większościowym udziałowcem InfoComu był Mousa abu Marzuk, jeden z przywódców Hamasu. Marzuk założył też w Stanach Zjednoczonych dwie fundacje: Islamic Association for Palestine i Holy Land Foundation, obydwie podejrzewane o świadome przekazywanie pieniędzy terrorystom. Holy Land Foundation wciągnięta została na listę organizacji popierających terroryzm.

      Faktury firmy Darkazanli znaleziono w sklepie Osamy Darra w Madrycie.

      Rok 2001 wyjątkowo dobrze obrodził w terrorystów, więc jesień była dla sędziego Garzona czasem zbiorów.

      26 września aresztowano 6 Algierczyków z Grupy Powołania i Walki, ugrupowania finansowanego i szkolonego przez al-Kaidę. Yarkas spotykał się wcześniej kilkakrotnie z przywódcą tej grupy, Mohammedem Bonalem Khnouni. Gdy Mohammed Atta dwukrotnie znalazł się w Hiszpanii, w styczniu i w lipcu 2001 roku, oprócz Yarkasa spotkał się właśnie z Khnouni. Z podsłuchów telefonicznych Yarkasa i Khnouni wynika, że obydwaj wiedzieli o planowanych na 11 września zamachach.

      Krótko przed likwidacją komórki Yarkasa na Wyspach Kanaryjskich aresztowano grupę przestępczą powiązaną z libańskimi ugrupowaniami terrorystycznymi Hezbollah i Shii'te Amal. Dowodził nią Mohammed Jamil Derbah, przedsiębiorczy Libańczyk, hochsztapler, przyuczający się do zawodu pod okiem brytyjskiego multimilionera i oszusta, Johna Palmera, skazanego w maju 2001 roku na 8 lat więzienia za sprzedaż nieistniejących nieruchomości w systemie "timeshare". Derbah przewyższył swojego mistrza, bo w samym tylko 2000 roku zainkasował od naiwnych przeszło 10 milionów dolarów. Część pieniędzy szła na zakup broni dla Hezbollahu. Oprócz oszustw grupa Derbaha parała się fałszerstwem, wymuszeniami, praniem brudnych pieniędzy i korumpowaniem urzędników.

      Derbah i Yarkas spotkali się kilka razy w Madrycie, choć nie wiadomo, czy łączyły ich wspólne przedsięwzięcia.

      W środę 21 listopada 2001 roku Garzon nakazał zajęcie stojących na lotnisku w Madrycie dwóch Boeingów 747 należących do firmy zarządzanej wspólnie przez Derbaha i "obywatela Rosji".

      W gąszczu powiązań, znajomości i kontaktów łatwo zgubic trop i rozeznanie, kto jest kim. Jedno jest pewne. Jakkolwiek nie istnieje organizacja międzynarodówki terrorystycznej, organa ścigania co rusz natykaja się na dowody współpracy pomiedzy grupami terrorystów z róznych organizacji.

      W wywiadzie dla hiszpańskiego dziennika El Mundo Juan Cotino, komendant główny hiszpańskiej policji, powiedział komentując częste podróże Yarkasa, Derbaha i Mohammeda Atty: "Takie grupy terrorystów nie ograniczają swojej działalności do jednego kraju. Al-Kaida to drzewo z wieloma korzeniami i gałęziami. W kręgu jej zainteresowań leży większość krajów europejskich, a w szczególności kraje NATO."

      Nie wiadomo, czy komendant Cotino mówiąc o NATO miał na myśli również nowych członków tej organizacji. Ale nie łudźmy się, że al-Kaida omijać będzie szerokim łukiem Budapeszt, Pragę i Warszawę. Z pewną dumą możemy powiedzieć, że jesteśmy atrakcyjni nie tylko dla zagranicznego kapitału, ale także dla zagranicznych terrorystów.

      Armagedon?

      Gdy w 1991 roku Osama bin Laden osiedlił się w Sudanie, al-Kaida nie miała jeszcze międzynarodowych ambicji. Była dopiero koncepcją w umyśle swojego twórcy. Ale on wiedział, że do konfrontacji z Zachodem potrzebna jej będzie najpotężniejsza broń - broń jądrowa.

      W procesie sprawców zamachu na ambasady USA w Kenii i Tanzanii śwadek koronny Jamal Ahmad al Fadl opisał zabiegi al Kaidy w celu zakupienia materiałów rozszczepialnych do konstrukcji bomby atomowej. Jamal jest Sudańczykiem i zgłosił się sam do ambadsady USA po "rozwodzie" z al Kaidą. Jest obecnie objęty programem ochrony świadków.

      Na przełomie 1993 i 94 roku Osama bin Laden usiłował kupić w Sudanie uran pochodzący prawdopodobnie z Południowej Afryki. Pośrednikiem w transakcji miał być Moqadem Salah Abd al-Mobruk, pułkownik armii sudańskiej i były minister w rządzie Numeiriego (1969-83). Cena miała wynosić $ 1.500.000. Al Kaida nie miała zamiaru targować się o cenę, ale nie mając widocznie zaufania do dostawcy zażądała sprawdzenia jakości towaru. Testowanie uranu miało się odbyć przy pomocy "maszyny elektrycznej" w mieście Hilat Koko w Sudanie. Widocznie nie zakończyło się pomyślnie, bo al Kaida zainteresowała się uranem znowu w drugiej połowie lat 90-tych, gdy Osama bin Laden był już w Afganistanie. 25 września 1998 roku współpracownik bin Ladena, Mamdouh Mahmud Salim został aresztowany w Monachium za próbę zakupu wzbogaconego uranu od pozujących na Rosjan agentów niemieckiej Służby Ochrony Konstytucji.

      W połowie 1998 roku bin Laden zapłacił $ 2.000.000 zaliczki pośrednikowi w Kazachstanie za walizkową bombę atomową. Dostawa została jednak udaremniona przez służby bezpieczeństwa Kazachstanu.

      Wydawany w Londynie arabskojęzyczny tygodnik Al-Watan Al-Arabi doniósł w listopadzie 1998 roku, że al Kaida dobiła targu z kilkoma czeczeńskimi komendantami na wymianę 30 mln dolarów i 2 ton opium na 20 głowic nuklearnych z rosyjskiego arsenału. Czeczeni twierdzili, że mogą kupić głowice bez zapalników od walczących z nimi rosyjskich generałów "pod warunkiem, że wyjadą poza granice Rosji". Osama bin Laden planował demontaż głowic i ich "przeróbkę" przy pomocy pakistańskich i rosyjskich fizyków atomowych na walizkowe bomby atomowe.

      Już od 1993 roku al Kaida próbowała zbudować laboratorium zdolne do produkcji broni atomowej. Próby te rozpoczęto jeszcze w Sudanie pod przykrywką Ikhlak Company, jednej z firm bin Ladena w tym kraju. Al-Watan Al-Arabi donosił w tym samym wydaniu listopadowym z 98 roku, że al Kaida zatrudnia dziesiątki uczonych z byłego ZSRR płacąc im $ 2000 miesięcznie, znacznie więcej niż mogliby zarobić w państwach WNP. Ich zadaniem miało być "przekształcenie materiałów rozszczepialnych w materiał do bomb atomowych, które będą się mieścić w plecaku bojownika za wiarę". Kierownikiem prac miał być inżynier z Turkmenistanu, który budował reaktor jądrowy dla Iraku w latach 80-tych. Swój atomowy program al Kaida zamierzała finansować z uprawy i eksportu opium.

      24 grudnia 1998 roku bin Laden oświadczył w wywiadzie dla Time’a, że zdobycie broni atomowej jest "religijnym obowiązkiem każdego muzułmanina". Dwa dni później w wywiadzie dla ABC News powiedział "Zdobycie takiej broni jest naszym religijnym obowiązkiem. Gdy już ją będziemy mieli, zdecydujemy, jak ją użyć."

      Gdyby bojownik za wiarę odpalił swoją bombę atomową w plecaku na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich większa część Śródmieścia przestałaby istnieć.

      Do Ogrodu Saskiego na północy, Koszykowej i Pięknej na południu, ronda ONZ i Złotej na zachodzie i do skarpy wiślanej na wschodzie w gruzach legły by prawie wszystkie budynki. Szalejące pożary i skażenie radioaktywne uniemożliwiłyby jakąkolwiek akcję ratunkową na rumowisku. Przeżywalność w tej strefie byłaby prawdopodobnie nie większa niż 10 %.

      Czy prawdopodobieństwo takiego kataklizmu w Warszawie jest duże? Nie, jest niewielkie. Natomiast całkowicie realne jest zagrożenie atakiem konwencjonalnym, jak ten w Madrycie. Czy świadomość, że jest wiele lepszych od Warszawy celów ataku - Paryż, Londyn, Tel Aviv, Waszyngton, Nowy Jork, a w czwartek 11 marca Madryd - poprawia samopoczucie? Być może.

      « wróć | wersja do wydruku | odsłon: 1770

      Polecamy

       

       

       

       

       

       

      Wsparcie prawne portalu:


       

      Osowianin Roku