Miałem napisać okolicznościowy tekst na temat moich Wigili. Pomyślałem, może opiszę jakąś szczególną wigilię. Bo przecież zdarzały się takie. Pamiętam na przykład wigilię w stanie wojennym, kiedy poszliśmy z opłatkiem i poczęstunkiem do żołnierzy stacjonujących przy starej szkole; no bo cóż oni winni. Albo wigilię w wojsku na morzu, jeszcze inną za granicą u siostry w Niemczech. A może tą, kiedy dostałem od Mikołaja samochód, którym można było kierować za pomocą kabelka i przełącznika i który Ojciec składał do północy a ja zasnąłem.
Uparcie powraca jednak jeden, jedyny obraz. Stół nakryty białym obrusem, świąteczna zastawa, tradycyjne potrawy, które Mama przyrządzała raz w roku, jedno miejsce przy stole wolne... My wszyscy odświętnie ubrani. Od rana uroczysty nastrój, w radio kolędy, oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę. Jest. Ojciec zapala świeczki na choince, nie było wtedy tych wszystkich elektrycznych światełek. Przełamuje się z Mamą opłatkiem, składają sobie życzenia.
Potem my, wybaczamy sobie winy, no bo przecierz zawsze się znajdzie powód, żeby pokłócić się z bratem, czy siostrą. Siadamy do stołu, liczymy potrawy, czy jest dwanaście- nieraz trzeba doliczyć chleb ale jest. Potem śpiewamy kolędy, potem prezenty- przeważnie ktoś puka do drzwi, zostawia torby i znika. No tak, w ten wieczór ma tyle do roboty...
Potem Pasterka, do Chwaszczyna na piechotę w trzaskającym zimnem mrozie... Już takiej Wigili nie będziemy mieli. Wigilia w której mieszczą się wszystkie odświętne słowa: Rodzina, Wiara, Miłość, Uroczysty Nastrój, Zapach Choinki- Słowa, skarby przeniesione z niewinnego dzieciństwa. Takiej Wigili wszystkim życzę, nie do zapomnienia...