Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji uług
zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

[x] Zamknij

      Kontakt z przyrodą jest tu kluczem

      2021-01-21

      O upodobaniach kulinarnych dzików i tęsknocie za spokojem. O tym, czy tych zwierząt należy się bać. A także o istocie myślistwa – ze Stanisławem Szymerkowskim, rozmawiał Paweł Zarzycki, radny dzielnicy Osowa.


      Paweł Zarzycki:

      Wiem, że ma Pan duże doświadczenie z myślistwem, ile to już lat? (tutaj chciałbym, żeby opowiedział Pan kilka słów o sobie, żeby czytelnicy mogli się zapoznać z Pana doświadczeniem i sprawowanymi funkcjami w społeczności łowieckiej)

       

      Stanisław Szymerkowski:

      Wychowywałem się w rodzinie z tradycjami myśliwskimi, więc od najmłodszych lat obcowałem z historią, kulturą i zwyczajami łowieckimi. Pod koniec lat 90-tych uzyskałem uprawnienia i od ponad 20 lat jestem myśliwym. Od samego początku mojej przygody z myślistwem jestem związany z Gdańskim Kołem Łowieckim „Tur”, gdzie przez 11 lat pełniłem funkcję łowczego. Od września 2020 jestem członkiem Komisji Rewizyjnej.

      „Łowczym” nazywany jest myśliwy wybrany przez członków danego koła do pełnienia kadencyjnej, czteroletniej funkcji celem prowadzenia gospodarki łowieckiej w dzierżawionych obwodach, czuwa nad przestrzeganiem przez członków obowiązujących przepisów dotyczących wykonywania polowań, a w szczególności zasad bezpieczeństwa, etyki łowieckiej, dobrych obyczajów myśliwskich i koleżeńskich, opracowuje wnioski do planów hodowlanych, prowadzi ewidencje polowań.

       

      P. Z.: Jak Pan ocenia sytuację z dzikami w naszej dzielnicy? Ile rodzin może chodzić po naszej dzielnicy? Skąd one przychodzą i jaki mają rewir?

       

      St. Sz.: Na osiedla dziki przychodzą z lasu i pól. W zależności od pory roku - na wiosnę i jesień intensywnie ryją trawniki, gdy pędraki są płytko w glebie. W trakcie żniw, gdzie w ciągu tygodnia zboże zostaje skoszone, zwierzęta tracą swoje miejsce bytowania, są zestresowane. Szukają spokojnego, zacisznego miejsca i znajdują je w opuszczonych, zadrzewionych działkach na osiedlach. Ponadto jesienią sprzątają stare sady, ogrody z owoców. Późną jesienią, jak liście opadną z pól, ogrodów, sadów, dziki opuszczają osiedla, wracają do lasu.

       

      P. Z.: Dlaczego dzieje się tak, że dziki coraz chętniej wchodzą w obszary zurbanizowane? Co je tutaj ściąga i czemu nie boją się ludzi ani samochodów?

       

      St. Sz.: Głównym siedliskiem dzika są tereny leśne (najlepszym siedliskiem są lasy mieszane). To tutaj mają odpowiednią bazę pokarmową, jak i warunki bytowania – dzik ceni sobie spokój. Na obszarze dzierżawionym przez KŁ „Tur” znajduje się zaledwie 10% lasów, pozostałe to grunty uprawne i tereny zurbanizowane. Ponadto lasy te stanowią w znacznej mierze siedliska ubogie, gdzie rosną gatunki iglaste, które nie zapewniają odpowiedniej ilości pokarmu dla dzika. Uprawy wielkopowierzchniowe oraz duże połacie kukurydzy sianej przez rolników sprzyjają populacji dzika.

      W związku z bliskością siedlisk ludzkich wspomniane tereny leśne są dodatkowo intensywnie uczęszczanie przez okolicznych mieszkańców, co nie sprzyja zwierzętom leśnym (brak spokoju). Na przestrzeni ostatnich 30 lat zwierzęta nauczyły się korzystać z dobrodziejstw cywilizacji, co pokazuje liczebność i coraz częstsze wkraczanie na tereny zurbanizowane.

      Dziki odwiedzające osiedla to te same dziki, co w lesie. Łatwość zdobycia pokarmu spowodowała, iż przemieszczają się na tereny zamieszkałe, dostosowują się do warunków życia wśród społeczeństwa. Intensywnie żerują w trawnikach na wiosnę i jesień, gdy pędraki są najpłycej. Jako, że mają świetnie rozwinięty zmysł węchu, potrafią z dużych odległości wyczuć zapachy unoszące się ze śmietników, piekarni, sklepów itp. Ponadto dziki odwiedzają stare sady, ogrody (sprzątając owoce).

      Wychodzenie zwierzyny z lasów i żerowanie w skupiskach ludzkich nie jest obecnie niczym dziwnym i rzadko spotykanym. Nie mówię tu tylko o dzikach, ale też np. o sarnach czy lisach. Zwierzętom zabiera się ich przestrzeń, budując osiedla, domki, fabryki tam, gdzie jeszcze kilka lat wstecz były zadrzewienia, pola uprawne.

       

      P. Z.: Czy dzików należy się bać? Jak z nimi postępować, czego nie należy robić, a co warto? Czy te nasze dziki różnią się od tych w lesie?

       

      St. Sz.: Zależy od sytuacji. Jeżeli mamy do czynienia wyłącznie z dorosłymi osobnikami, to raczej nie. Jeżeli spotkamy lochę z młodymi, może się ona okazać agresywna. Dorosłe osobniki powinniśmy płoszyć, wręcz im przeszkadzać, aby opuściły osiedla.  Oczywiście w taki sposób, żeby nie zrobić im krzywdy (np. nie zaganiać pod ogrodzenia, skąd nie mają możliwości ucieczki, nie szczuć psami itp.). Jeżeli chodzi o psy – nie należy zbliżać się do dzików.

       

      P. Z.: Jak wygląda praca myśliwego, czy ten zawód się opłaca? Jak odbiera Pana pracę społeczeństwo? Czy często dzwonią do Pana mieszkańcy?

       

      St. Sz.: Łowiectwo to pasja, która zapewnia wiele przeżyć. Myśliwi zrzeszeni w KŁ to pasjonaci, w związku z tym nie otrzymujemy żadnego wynagrodzenia. Płacimy składki, dzięki którym stowarzyszenie może funkcjonować (opłaty dzierżawy obwodów, podatek rolny, dokarmianie, budowa urządzeń łowieckich). Jeżeli chodzi o odbiór społeczny – jest naprawdę różnie. Wynika to zarówno z przekonań, jak i z niedoinformowania. Dla wielu myśliwy to to samo, co kłusownik. A naprawdę różnica jest gigantyczna. Obowiązują nas przepisy prawne, regulujące nasze prawa i obowiązki, ochronę przyrody czy posługiwanie się bronią. Poza tym jest wielu myśliwych, którzy polują na zwierzynę z aparatem w ręku. Myślę, że to właśnie kontakt z przyrodą jest tu kluczem. Można nauczyć się pokory i szacunku do zwierząt. Ważne jest to, żeby nie tylko brać, ale i dać coś od siebie. W przyrodzie nie ma gorszych i lepszych.

       

      P. Z.: Co może zrobić miasto, koła łowieckie i wreszcie mieszkańcy, żeby po Osowie nie chodziło tak dużo dzików? Czy myśli Pan, że ulotki rozdawane przez miasto (chodzi o zamykanie śmietników, zakaz dokarmiania) mogą przynieść efekty?

       

      St. Sz.: W interesie miasta, jak i koła łowieckiego, jest zabezpieczenie mieszkańców przed przemieszczaniem się zwierząt łownych z lasu, pól do osiedli. Miasto rozdaje ulotki (chodzi o zamykanie śmietników, zakaz dokarmiania). Koło Łowieckie na terenach leśnych tworzy poletka łowieckie oraz pasy zaporowe w celu ograniczenia przemieszczania się zwierząt na tereny zabudowane. Współpracując z Urzędem Miasta w Gdańsku, jako Koło pomagamy w przepłaszaniu zwierzyny lub odciąganiu jej od siedlisk ludzkich. Jeżeli zależy nam na ograniczeniu ilości zwierząt na naszym osiedlu, powinniśmy działać wspólnie. Albo po prostu nauczyć się z nimi żyć.

       


      P. Z.: Na obwodnicy coraz częściej można zauważyć martwe zwierzęta, w tym dziki. Co można z tym zrobić ? Czy nie myśli Pan, że brakuje tam przepustów dla zwierząt, czy one mogłyby pomóc wyciągnąć dziki do lasu?  

       

      St. Sz.: Jeżeli chodzi o zjazdy do Owczarni, to tam są sprzyjające warunki dla dzika

      (woda, gęste zadrzewienie, brak człowieka). Zabezpieczenie obwodnicy przed wtargnięciem zwierzyny – pomocne mogłoby okazać się uszczelnienie ogrodzenia tak, aby zwierzęta nie mogły się dostać na obwodnicę, a także przerzedzenie zadrzewienia przy zjazdach i usunięcie pozostałości po wycince.

       

      P. Z.: Bardzo dziękuję Panu za rozmowę.

       

      St. Sz.: Darz Bór!    

      Jeżeli są jeszcze jakieś pytania, które chcielibyście Państwo zadać Panu Szymerkowskiemu,
      to prosimy o przesłanie ich na adres redakcji: team@osowa.com
      « wróć | wersja do wydruku | odsłon: 3200

      Polecamy

       

       

       

       

       

       

      Wsparcie prawne portalu:


       

      Osowianin Roku

       

      Nieodpłatne poradnictwo
      w Gdańsku


       

       


       Plan spotkań z kulturą Pomorza