Zanim zaproszę na ostatnie już w tym roku spotkanie z wielokulturowością Gdańska …
Mam dobre życie. Urodziłam się po wojnie i zanim na serio zaczęłam zgłębiać historię swojego kraju, słuchałam różnych opowieści, budując niechlujnie swoją tożsamość.
Było w nich o pradziadku na Pawiaku i o dziadku w AK, prześladowanym po wojnie. Pamiętam opowieści o babci, która w czasie wojny bardziej się bała Rosjan niż Niemców i że Żydzi przed wojną pożyczali na zbójecki procent…
Tak zwane dzieciństwo i młodość w komunie pamiętam przez pryzmat różnych zdarzeń, które wtedy wydawały się naturalne, teraz są treścią anegdotycznych opowieści – czasem zabawnych, a czasem przerażających…mnie ominęły drastyczne jej skutki.
Pierwsze poważne spotkanie z wielokulturowością – 1995 rok, kibbutz bet haemek – dwa miesiące życia w społeczności wielu narodowości z całego świata. Dziś myślę, że pobyt tam stał się jednym z powodów do zgłębiania ich polskich dziejów, niezatartych śladów w naszej wspólnej historii i kulturze oraz fascynującego dorobku. I pomimo podziwu, a często zachwytu nie zaraziłam się ich religią, wierząc w Najwyższego niezmiennie.
Cieszę się, że nigdy nie musiałam uciekać z mojego kraju, ani nawet zarabiać na chleb za jego granicami. Inne kultury, historie i ludzi poznaję z powodu osobistych pragnień i ciekawości. Czuję się obywatelką Europy i nie mam kompleksów z powodu swojego pochodzenia, a gdziekolwiek jestem czuję się gościem. Szczęście, wdzięczność i dumę dopełnia życie w mieście, o którym różni mówią różnie, a mnie najbardziej cieszy, że Gdańsk rodzi zmiany, które inspirują świat…
I mając świadomość tego co powyższe, tym bardziej ważne wydaje mi się dziś myślenie o INNYCH, tych nowych będących tu przelotnie za chlebem i tych, którzy z moim miastem, moim krajem wiążą nadzieje na bezpieczne, spokojne życie. Łatwo o stereotypy, uprzedzenia… łatwo wrzucać do jednego worka. Trudno zatrzymać się i pochylić nad jednym człowiekiem
Już dziś widzę na ulicy, w sklepach i szkole mojej córki coraz więcej osób różnej narodowości, obyczajów czy wyznań. Patrzę na nich przez pryzmat siebie i swoich wyobrażeń życia tutaj, próbując wejść w ich buty, aby poczuć, jak im naprawdę jest, dowiedzieć się, kim i jacy są.
To w moim mieście stworzono Gdański Model Integracji Imigrantów – dla mnie dzieło idealne (nie mylić z idealistyczne). Obejmuje wszelkie obszary życia nowych mieszkańców w sposób bardzo przemyślany, wyznaczając dobre praktyki w zakresie ich realizacji. Jako zwyczajna mieszkanka mam poczucie, że to bardzo dobra podstawa. Myślę także, że rzeczywista integracja rodzi się na osiedlu, w przychodni czy parku. Bowiem o sukcesie integracji między ludźmi decydują bliskie spotkania twarzą w twarz.
Aneta Baczyńska - Rostkowska
Prezes Stowarzyszenia INNE jest piękne
Debata podsumowująca projekt „Wielokulturowość Gdańska wczoraj i dziś":
OBYWATEL GOSPODARZ – integracja międzykulturowa między ludźmi: jaka i po co? 27 listopada 2019 g. 18.00 Aula ZSO nr 2, Wodnika 57 |
Przeczytajcie także: