Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji uług
zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

[x] Zamknij

      Co może hospicyjny fizjoterapeuta?

      2019-02-21

      Napisz o nich – poprosiła Beata Król, koordynatorka Domowego Hospicjum dla Dzieci im. ks. Dutkiewicza, kiedy zapytałam o temat do kwartalnika dotyczący Jej zespołu. – Napisz o fizjoterapeutkach. Zdarza mi się odpowiadać na pytania, po co w ogóle one w hospicjum są. One, bo traf chciał, że w domowym dla dzieci rehabilitantkami są same kobiety.

      Poznajemy się

      Emilia Lewandowska w Hospicjum Dutkiewicza pracuje od blisko 8 lat. W tej chwili wśród fizjoterapeutek jest najstarsza stażem. O pracy z dziećmi nigdy nie myślała, nawet takiej w przychodni, a co dopiero w hospicjum. Podobnie nie chciała nigdy uczyć. A jednak kiedyś obowiązki hospicyjne łączyła także z pedagogicznymi w jednej z policealnych szkół. Po urlopie macierzyńskim do tamtej pracy nie wróciła, ale do hospicjum tak. Ze swoim 2-letnim synkiem nie przepuści żadnej hospicyjnej imprezy dla najmłodszych.

      Anna Mickiewicz wykłada w Gdańskiej Szkole Zarządzania, na kierunku Fizjoterapii. Stamtąd do hospicyjnego zespołu ściągnęła dwie studentki. Wcześniej, jako fizjoterapeutka w gdańskim Centrum Rehabilitacji „Krok po Kroku”, poznała część obecnych pacjentów, ale etat w hospicjum sam nie przyszedłby jej do głowy. Przyszedł koleżance, która namówiła Anię, by złożyła podanie. Na odzew czekała kilkanaście minut. Nie chciała, opierała się, jednak spróbowała i została. Pracuje od ponad 6 lat. 

      Justyna Kamińska w zespole Hospicjum Dutkiewicza znalazła się 3 lata temu. Mówi mi, że to jest praca jej marzeń. Na studiach tak dobierała sobie staże, by móc jak najwięcej przebywać z dziećmi. I zawsze chciała pracować z tak zwanymi pacjentami wymagającymi. W hospicjum o innych trudno… Zanim trafiła do Dutkiewicza, krótko pracowała w ośrodku wczesnoszkolnej interwencji, gdzie, podobnie jak Ania, poznała niektórych spośród swoich przyszłych podopiecznych.

      Magda Skoczypiec przyszła do Hospicjum Dutkiewicza zaraz po Justynie, też 3 lata temu. Podobnie jak Justyna zawsze chciała zajmować się dziećmi, chociaż u Magdy powód był bardzo konkretny. O pracy rehabilitantki marzyła od dzieciństwa. W domu wszystkich masowała, ale potem od marzeń odeszła i została marketingowcem. Hotelarstwo, turystyka, zarządzanie sporymi instytucjami na szczęście nie uwiodły Magdy do końca. Kiedy więc 13 lat temu urodziła córeczkę, u której wykryto różne dysfunkcje, poczuła, że nadszedł czas, by wreszcie mogła zrealizować swoje powołanie. W czerwcu tego roku uzyskała tytuł magistra fizjoterapii.

      I wreszcie Nikola Stefanowska, w zespole hospicyjnych fizjoterapeutek będąca najkrócej, bo 2 lata. Też świeżo upieczony magister. Po licencjacie pracowała jako masażystka, a potem zatrudniła się w Hospicjum i tak została.

      Wcześniej znałam tylko Emilię. Mimo sezonu urlopowego spotkałam się z każdą z nich z osobna i porozmawiałam o ich pracy. Ania dodatkowo zabrała mnie na dwie wizyty do domów swoich pacjentów. Miałam czas, by zrozumieć, co może hospicyjny fizjoterapeuta. Także jak to robi, po co?

       

      Inne miary sukcesu

      O sukcesach spektakularnych raczej nie ma tu mowy. Dla osób z zewnątrz są one niewidoczne, ale przecież są! W sytuacji kiedy dziecko nie było w stanie nawet przez moment utrzymać głowy, samodzielne trzymanie jej przez 3 sekundy to już wyczyn nie lada. I cóż, że jego rówieśnicy w tym czasie od dawna sami biegają po podwórku.

      Dziewczyny opowiadają mi o swoich największych osiągnięciach. „Postawienie” piętnastolatka przy drabince, „posadzenie” ośmiolatki, kilkulatek, który sam przechodzi do pozycji podpartej i próbuje stawać przy meblach. A miał  nie żyć… Głównymi celami ich pracy jest poprawa jakości życia poprzez likwidację przykurczy oraz ogólne wzmocnienie i usprawnienie małych lub młodych podopiecznych. Efekty ćwiczeń odczuwają też opiekunowie, którym chociażby łatwiej jest później nałożyć dziecku koszulkę czy wykonywać przy nim codzienną pielęgnację.

      I nie tworzą dalekosiężnych planów. Hospicyjna rzeczywistość nauczyła je pokory i podążania za sytuacją. 

       

      Fizjoterapeutka? Gość? Przyjaciółka?

      Najczęściej przychodzą dwa trzy razy w tygodniu, chociaż w wakacje, kiedy dzieci nie mają zajęć szkolnych, potrafią nawet i cztery. Domownikami nie są, ale regularność wizyt oraz czas liczony w latach sprawiają, że traktowane są już na specjalnych prawach. Z większością opiekunów zwyczajnie łączy je przyjaźń. Niekiedy godzina ćwiczeń dziecka z fizjoterapeutką to szansa, by opiekun mógł na chwilę wyjść z domu, zrobić zakupy, załatwić jakąś sprawę czy odetchnąć. – Zdarza się nam również utrzymywać kontakty z tymi, których dzieci z hospicjum zostały wypisane lub umarły – mówi Ania. A Emilia przyznaje, że śmierć dziecka to najcięższe doświadczenie. Na pogrzebie swojego podopiecznego była tylko raz, na kolejne nie miała już siły.

      Magda opowiada o zaufaniu, które jest podstawą relacji między fizjoterapeutą a opiekunem chorego dziecka. – W momencie gdy po raz pierwszy zostawiają cię sam na sam z dzieckiem, to znak, że już je zdobyłaś – mruga porozumiewawczo. Nikola pamięta, że kiedy zestresowana szła na pierwszą hospicyjną wizytę, zaufano jej prawie błyskawicznie i to bardzo pomogło w opanowaniu emocji.

      Justyna podkreśla, że pierwsze spotkania z opiekunami są bardzo cenne. Przeprowadza wówczas z nimi wywiad, który dotyczy również wcześniejszej rehabilitacji. – Czuję, że jestem obserwowana, ale to nic dziwnego. Sama zachowywałabym się w ten sam sposób.

       

      U Jessi i Bartka

      Tak się złożyło, że oboje już kiedyś odwiedziłam, pisząc historie ich pojawienia się w Hospicjum. Teraz mają po 6 lat i cały czas są pod jego opieką.

      Od progu Jessica przywitała mnie cała w uśmiechach, mimo że wizyta Ani, nawet z nieznaną osobą, czyli mną, miała być godziną murowanej harówki. Przez cały ten czas ćwiczyła na macie, najpierw biernie, na leżąco, potem w siadzie i w podporze. – Kiedyś, mam nadzieję, przejdziemy do stania – skomentowała Ania, a potem dalej ciągnęła rozmowę z mamą, panią Kasią, o wakacyjnych planach. Było widać, że sporo o sobie wiedziały. Nic dziwnego, Jessica podopieczną Ani została jeszcze w  czasach jej pracy w „Krok po Kroku”. Pod koniec mała zaczęła się trochę niecierpliwić, ale z roli zalotnicy nie wyszła. Pożegnałyśmy się czule, jak stare znajome.

      Przed spotkaniem z Bartkiem Ania trochę o nim opowiedziała.  W którymś momencie chłopiec wyraźnie przestał akceptować rehabilitację, co przełożyło się na stosunek do tej, która mu ją regularnie fundowała. – Gryzie mnie, drapie, szczypie. Bywa, że nie mam koncepcji co zrobić, by zaczął pracować. Sama zobaczysz. Nie zobaczyłam, bo Bartek był bardzo mną przejęty i tym razem godzina gimnastyki upłynęła bez większych problemów pedagogicznych. Wyciągaliśmy do siebie ręce, Ania go w moim kierunku podprowadzała i na koniec przybijaliśmy piątkę. Tak wiele razy. – Może to jest jakiś pomysł, by na zajęcia zabierać zawsze kogoś jeszcze – żartowała potem, chociaż czułam, że właściwie nie miałaby nic przeciwko temu.

      Wespół w zespół

      Fizjoterapeutki to minizespół wewnątrz dużo większego, jakim są wszyscy pracownicy Domowego Hospicjum dla Dzieci Dutkiewicza. W pełnym gronie spotykają się raz w miesiącu, by omówić sytuację każdego podopiecznego. Wszystkie moje rozmówczynie podkreślały wagę tych spotkań, ale też fakt, że wspierają się także w swoim najściślejszym gronie – w razie problemów dzwonią i nawzajem się konsultują. Potrafią nawet pojechać z koleżanką, by na miejscu ocenić stan pacjenta. – Dzięki temu jesteśmy mocniejsze – podsumowuje Justyna.

      Post Scriptum

      Do napisania tego tekstu nakłoniła mnie Beata Król, ale w trakcie zbierania materiałów poczułam, że oto nieoczekiwanie znalazł się kolejny powód, by on powstał zadośćuczynienie. – Zawód fizjoterapeuty nie jest polityczny – podsumowała Magda podczas naszego spotkania. – Są pielęgniarki, są lekarze i ewentualnie inne zawody medyczne. Nawet w hospicyjnym kwartalniku, w tym tegorocznym tekście o wsparciu, jakie dostaje jedno z naszych dzieci od hospicyjnego zespołu, o rehabilitacji nie wspomniano słowem. Pani go napisała? Tak, ja, przepraszam.

      Domowe Hospicjum dla Dzieci im. ks. E. Dutkiewicza SAC, prowadzone przez Fundację Hospicyjną, opiekuje się obecnie 37 dziećmi. Praca rehabilitantek w zespole hospicyjnym, mimo oczywistych wskazań, ze środków NFZ refundowana jest tylko częściowo. Aby opłacić wszystkie niezbędne godziny ćwiczeń potrzebna jest społeczna solidarność, również podczas corocznych rozliczeń z Urzędem Skarbowym. #ZnajdźSwójPowód by pomagać i wesprzyj małych podopiecznych Fundacji Hospicyjnej. KRS 000 201 002.   

                                                                                 Magda Małkowska  

       

      

      « wróć | wersja do wydruku | odsłon: 1861

      Polecamy

       

       

       

       

       

       

      Wsparcie prawne portalu:


       

      Osowianin Roku

       

      Nieodpłatne poradnictwo
      w Gdańsku


       

       


       Plan spotkań z kulturą Pomorza