I ni z tego, ni z owego Polska była ... Jedenastego
Taki wierszyk z dzieciństwa kołacze mi się w głowie , gdy mocuję na balkonie flagę. Biało – czerwoną, jak zawsze 11 listopada. Niewiele ich tu...
Gdzieniegdzie albo zwisają smętnie na deszczu, albo czasem załopoczą na osowskim wietrze. Gdzieniegdzie...
Co właściwie wydarzyło się owego 11 listopada 1918 roku? Że akurat to świętujemy? Ależ nie, nie chcę uraczyć Was referatem historycznym. Po prostu mam wielkie szczęście, wielkie szczęście, że znałem ludzi, którzy żyli wtedy, brali w tym wszystkim udział i umieli przepięknie o tym opowiadać. Byli to ludzie wtedy 50-letni, moi dziadowie, wujkowie, ich krewni ...
A ja - paroletni chłopiec - z wypiekami słuchałem ich opowieści o Wielkiej Wojnie, Verdun, Legionach, Korpusach Polskich . Opowieści o bitwach, szarżach konnych, rozbrajaniu Niemców w Warszawie w 1918 roku. O Powstaniu Wielkopolskim i Roku 1920. To były opowieści godne wielu scenariuszy filmowych ... i właściwie do dzisiaj przewijają mi się przed oczami jak kolorowy film. To byli ludzie o przeróżnych poglądach, sytuacji rodzinnej i majątkowej. Socjaliści, endecy, ludowcy ... łączyła ich niewyobrażalna dla nas, współczesnych, miłość do Polski. Tej wyśnionej i wymodlonej przez wieszczów. I jak Oni potrafili o tym mówić!
Ale wracajmy - krótko - co takiego się wydarzyło?
Wczesnym rankiem Piłsudski przyjechał do Warszawy. Jak domki z kart rozsypały się zaborcze monarchie i Niemcy powiedzieli Mu, że jest wolny i z tej magdeburskiej twierdzy może wracać do Polski. I rano już po 2 dniach był w Warszawie. Warszawa wrzała już od paru dni. Manifestacje PPS-u wielotysięczne, rozbrajanie pojedynczych patroli niemieckich. Co ja piszę: Warszawa - cała Polska zaczynała wrzeć. Galicja zrzuciła już panowanie Habsburgów, Kraków miał Komisję Likwidacyjną (coś jak Rząd), w Lublinie Daszyński ze Śmigłym stworzyli Rząd Ludowy. Od 1 listopada Zawsze Wierny Lwów stał w ogniu walk z Ukrainą. Wszędzie tworzyły się Straże Obywatelskie. Łącznicy POW przemykali na Pomorze, Śląsk i do Wielkopolski. Niewiele osób witało Komendanta na dworcu. Książę Lubomirski w imieniu Rady Regencyjnej, paru dawnych współpracowników......
Zziębnięty i chory wylądował gdzieś w hotelu, a po południu po rozmowie w cztery oczy z Radą Regencyjną otrzymał od Niej dowództwo nad Polskim Wojskiem (którego nie było) i misję utworzenia Rządu Tymczasowego. On to przyjął i stąd ta data.
Ale On zrobił jeszcze coś genialnego. Jeszcze tej samej nocy spotkał się (prawdopodobnie) z przedstawicielami Niemieckich Komitetów Żołnierskich i powiedział im tak:
- Kameraden ... czyli chłopaki , razem gniliśmy w okopach Wielkiej Wojny. My, Polacy, nic Wam nie zrobimy, nic nie mamy do was jako do ludzi. Siadajcie do pociągów i jedźcie do domu "nach hausen". Tylko jedno - te pociągi i tę całą waszą broń musicie nam na granicy zostawić.
I oni się na to zgodzili. I to obowiązywało wszystkie rozrzucone po Królestwie Polskim garnizony niemieckie. Dziesiątki tysięcy uzbrojonych, doskonale wyćwiczonych żołnierzy. I ruszyli do domów tego samego dnia. A broń chwyciły ręce polskich chłopaków, harcerzy, studentów, robotników. Członków POW, byłych legionistów, Polaków - byłych podoficerów i oficerów zaborczych armii. I miał Komendant wojsko - sto tysięcy ochotników (nie było poboru w tym czasie) do końca roku - tego roku 1918. Dziesiątki tysięcy zginęło, umarło z ran i chorób, ale obronili wtedy tę kruchą odzyskaną po 123 latach niewoli niepodległość. I dlatego ja mocuję dzisiaj tę Biało – czerwoną na balkonie ....
I myślałem, że wszystko już teraz będzie inaczej. Do czasu kiedy mocując tę flagę usłyszałem pod balkonem czyjeś głosy i chichot:
- Hhahahah, zobacz – patriota! Hihih - mówił jakiś facet. - HIhih - cienkim głosikiem odpowiedziała mu towarzysząca kobieta. Poszli sobie, a ja zostałem na tym balkonie z tą jedną w zasięgu wzroku flagą. Na szczęście powiał nasz osowski wiatr i dumnie załopotała.
To było rok temu.
Dzisiaj rano odwiedził mnie pewien sympatyczny człowiek i po załatwieniu sprawy, z którą przyszedł, zapytał mnie:
- A flagi nie wywieszacie?
- Nie wiem – odpowiedziałem - to każdego osobista sprawa...
Pochylił mi się do ucha i wyszeptał
- Bo wie pan, teraz jak się rząd zmienił, to jak się nie wywiesi, to będą z roboty zwalniać. Albo i do więzienia zamkną. - Rozejrzał się podejrzliwie wkoło i dodał - Takich to wybrali..
- Zwariował - pomyślałem. Zapytałem na wszelki wypadek - Skąd pan wie o tym?
- Jak to - nie widzi pan w telewizji ???