Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji uług
zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

[x] Zamknij

      Stoją na tej swojej półeczce i pysznią się. Bo mają 47 lat

      2015-10-11

      Coś napadło mnie, aby kupić sobie buty. Nie miałem jakiegoś jasno określonego celu, jakie one mają być. Ot, pogapić się i może coś wybrać.

      Gdzie? Oczywiście centra handlowe. No i pojechałem. Salony, butiki, wystawy - wszystko przepięknie podane, oświetlone, okraszone czasem dyskretną muzyką. Bezszelestna obsługa dopytuje się "w czym pomóc?" I wszędzie masy par butów w najrozmaitszych kolorach, kształtach i przeznaczeniu. Oczopląs. Zupełnie straciłem wątek, to znaczy - nie bardzo pamiętałem, o jakie buty mi chodziło. Przymierzałem to i owo. Robiłem parę kroków w wybranym modelu, sprawdzałem ceny. I coś w tym wszystkim zaczęło mi nie pasować.

      Te wszystkie buty były po prostu niewygodne. Nie to żeby miały jakieś widoczne usterki czy wady - one z daleka zalatywały jakąś tandetą - mimo że ceny były znaczące. Tych butów wszędzie były takie masy, że mieszkańcy Trójmiasta nie wykupią ich przez najbliższych parę lat.

      I wtedy w mojej skołatanej głowie narodziła się dziwna myśl. A może to niezwykle pomysłowy chwyt? Naprodukować masy tych butów - takich jednorazowego użytku - efektownych, modnych, po roku do wyrzucenia. Zaprojektować w nich takie wady, by nikt nie używał ich dłużej. Olbrzymie wytwórnie tego chłamu czekają na miliony następnych amatorów tego wszystkiego. Wszystko jest dokładnie skalkulowane - a my jak leszcze podporządkowani interesom "starszych i mądrzejszych". A wydaje nam się czasem, że udało się kupić coś ekstra.

      Wróciłem do domu, do Osowy. Po kolacji zapadłem w fotel z nieodzowną szklaneczką starej dobrej whisky. Już bez nieodzownej fajki, która towarzyszyła mi od lat. Po prostu koniec z tym. Jednego dnia zakończyłem swoją przygodę z tytoniem i wszystkim to radzę. Trochę jakiejś książki ...

      Ale coś nie dawało mi spokoju. Wstałem i podszedłem do szafy w przedpokoju, otworzyłem drzwi…

      Stały na trzeciej półeczce od góry. Były piękne w swojej niewyszukanej prostocie, a jednocześnie w kunsztownym wykonaniu, obiecującym wygodę i długie użytkowanie. Cieniutka skórzana zelóweczka pozwala zwijać je w ręku jak baletki, nienaganny kształt powoduje, że uwięziona w nich stopa czuje się jak spowita w obłok. Jeśli dodam do tego opis skórek, z których wykonane zostały wierzchy - misternie plecione z pasków gwarantujących elastyczność i dopływ powietrza - to będzie to, co chciałem o Nich powiedzieć. Nie noszą śladów używania. Są pięknie wypastowane. Zawsze wkładam je na specjalne okazje. Czyli dość często - bo te okazje są u mnie dość częste.

      Kupiłem je w Londynie. Dawno temu. Ich cena była podana w gwineach. Nie w funtach, a w gwineach. Stara Anglia - funt miał 20 szylingów, a gwinea 21. Ale ta gwinea gwarantowała wyrób. Kupiłem je na swój ślub. I one stoją na tej swojej półeczce i pysznią się .. i do tych wszystkich adidasów, najków i innych mówią: CIENIASY ...........))))  Bo one mają 47 lat...))))

       

      « wróć | wersja do wydruku | odsłon: 1609

      Polecamy

       

       

       

       

       

       

      Wsparcie prawne portalu:


       

      Osowianin Roku

       

      Nieodpłatne poradnictwo
      w Gdańsku


       

       


       Plan spotkań z kulturą Pomorza