Z dr Markiem Szczepańcem rozmawia Tomasz Falba
T.F.: Dlaczego jest pan przeciw budowie Trasy Lęborskiej i Drogi Zielonej?
M.SZ.- Wręcz przeciwnie. Jestem zdecydowanym zwolennikiem budowy nowych dróg. Ale pod jednym warunkiem - że będą one właściwie lokalizowane. Tak, aby koszty ich powstania były minimalne a korzyści maksymalne. W przypadku planowanego przebiegu Trasy Lęborskiej i Drogi Zielonej jest niestety odwrotnie. Korzyści będą ograniczone a koszty ogromne. Najnowsze badania prowadzone w Szwecji pokazują, że tzw. koszty zewnętrzne inwestycji drogowych (skutki zanieczyszczenia powietrza, hałasu, wypadków, wibracji itd.) mogą być nawet do trzech razy wyższe, jeżeli drogę prowadzi się przez duże aglomeracje a nie poza ich obrębem. Wywołuje to także konflikty społeczne.
- Nowe drogi zawsze je powodują. Tego nie da się uniknąć.
- Zgoda. Ale trzeba je minimalizować. Mogą one bowiem dotyczyć kilkuset osób albo, tak jak w przypadku projektowanego przebiegu Trasy Lęborskiej i Drogi Zielonej, kilkudziesięciu tysięcy. Myślę, że większość mieszkańców Przymorza, Żabianki, Zaspy, Brzeźna czy Jelitkowa nie ma w ogóle pojęcia, że obok ich domów ma przebiegać droga tranzytowa (o nazwie Via Hanseatica), łącząca Niemcy z Rosją, którą w 2020 r. przejeżdżać będzie codziennie 60 tys. pojazdów - w tym kilka tysięcy ciężarówek. Nikt ich nie zapytał czy tego chcą.
- Od budowy trasy Via Hanseatica nie uciekniemy. Jak zatem, według pana, powinna ona przebiegać?
- Przy jej wytyczaniu powinniśmy się kierować standardami wypracowanymi przez kraje Unii Europejskiej. O tym, gdzie ma przebiegać droga tranzytowa, muszą decydować trzy czynniki. Nie może ona niszczyć najcenniejszych fragmentów środowiska naturalnego, powinna omijać osiedla mieszkaniowe i biec w taki sposób, aby koszty jej budowy były jak najmniejsze. Takie zasady zastosowano z powodzeniem w wielu miastach europejskich - Berlinie, Monachium, Salzburgu czy Mediolanie. Tam ruch tranzytowy został wyprowadzony z aglomeracji. W Gdańsku jest odwrotnie. Cały ruch tranzytowy będzie się odbywał przez miasto lub starą obwodnicą.
- Ale jeśli nie Trasa Lęborska i Droga Zielona to co?
Marek Szczepaniec ma 40 lat. Jest doktorem nauk ekonomicznych, absolwentem Wydziału Ekonomiki Transportu Uniwersytetu Gdańskiego, gdzie też pracuje w Katedrze Makroekonomii. Jest autorem projektów inwestycyjnych, mających przyczynić się do zwiększenia aktywności gospodarczej oraz poprawy jakości życia mieszkańców gminy Żukowo - stąd m.in. jego zainteresowanie pomorską infrastrukturą.
- Wmawia się nam, że te drogi nie mają alternatywy. To nieprawda. Alternatywą dla obecnej wersji Trasy Lęborskiej i Drogi Zielonej jest budowa wielkiej obwodnicy Trójmiasta oddalonej od Gdańska, Gdyni i Sopotu o ok. 15-25 km.
- Co to da?
- Przede wszystkim pozwoli na wyprowadzenie ruchu tranzytowego poza ulice aglomeracji. Gdańsk, Gdynia, Sopot odetchną, poprawi się stan środowiska, rozluźnią ulice, zmniejszy liczba wypadków. Powstanie nowy korytarz inwestycyjny, w którym tworzone będą nowe miejsca pracy.
- A co się stanie, jeżeli Trasa Lęborska i Droga Zielona powstaną tak, jak się je planuje?
- Przede wszystkim obniży się jakość życia kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Na starej obwodnicy oraz w okolicach Zaspy, Żabianki, Jelitkowa i Przymorza będzie więcej wypadków drogowych, dojdzie do zniszczenie środowiska naturalnego, degradacji terenów mieszkaniowych oraz terenów rekreacyjnych w pasie nadmorskim. Pomimo wydania ponad 2 mld zł, bo tyle ma w sumie kosztować budowa Trasy Lęborskiej i Drogi Zielonej, ruch tranzytowy ciągle będziemy mieli w obrębie Trójmiasta. Zmarnowane zostaną ogromne publiczne pieniądze a korki zostaną.