Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji uług
zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

[x] Zamknij

      Na stanowiskach się bywa, a dziennikarzem się jest

      2012-12-13

      - W Rozgłośni Gdańskiej pracował wówczas Piotr Cackowski, który zadzwonił do mnie i rzucił:

      „Słuchaj, mam wywiad z Danutą Wałęsową”, „Co ty?” . „Mam”. Na co ja: „Wiesz co? Przekabluj mi go jak najszybciej, chciałbym przed osiemnastą ten wywiad puścić”. - wspomina Andrzej Turski, znany dziennikarz i prezenter telewizyjny.
      

      A działo się to 8 listopada 1982 roku. Trwał stan wojenny. Lech Wałęsa był internowany. Sytuacja w kraju była napięta, spodziewano się strajku generalnego... Wywiad "poszedł" jeszcze tego samego dnia w popołudniowym programie "Zapraszamy do Trójki". Piotr Cackowski był pierwszym polskim dziennikarzem, który przeprowadził rozmowę z Danutą Wałęsową po 13 grudnia 1981 roku.

      O tym, jak doszło do nagrania i jakie okoliczności, konsekwencje spotkały autorów wydarzenia, możemy przeczytać w książce Wiesława Weissa, która właśnie ukazała się na rynku: "33 X Trójka". My jednak pragniemy się skupić na jednym z bohaterów opisanego wyżej wydarzenia.

      Piotr Cackowski, do niedawna doradca – pełnomocnik burmistrza gminy Żukowo, to dziennikarz z ciekawym dorobkiem. Na przełomie lat 70-tych i 80-tych pracował w Rozgłośni Polskiego Radia w Gdańsku. To właśnie wtedy powstał słynny wywiad z Panią Danutą. Później był rzecznikiem Prezydenta Miasta Gdańska oraz redaktorem, wydawcą i prezenterem w Gdańskim Ośrodku Telewizyjnym (II poł. lat 80-tych). Wytwórnia Filmów i Programów Telewizyjnych PROFILM, szef publicystyki w Radiu Gdańsk, "Kurier Elbląski" (red. naczelny), "Tygodnik Trójmiasto", "Gazeta Trójmiasto" - to jego dorobek ostatniej dekady XX wieku. W ostatnich latach stworzył i prowadził  jako redaktor naczelny "Czas Żukowa" oraz "Echa Regionu - Kaszuby". Był dziennikarzem w "Głosie Kaszub" i "Kurierze Kartuskim".

       Rok 1977 - jako początkujący reporter Rozgłośni Polskiego Radia
      w Gdańsku wraz z koleżanką z Dziennika Bałtyckiego.
      

      W pamięci słuchaczy Polskiego Radia i telewidzów pozostał osobą prowadzącą tak popularne programy, jak "Studio Bałtyk", "Bałtycka Wachta", Panorama”, czy ogólnopolskie "Poranne Sygnały". Z swą pracę uhonorowany został odznaczeniami państwowymi i nagrodami dziennikarskimi. Ostatnio był doradcą – pełnomocnikiem Burmistrza Gminy Żukowo. W październiku Pan Piotr złożył rezygnację z tego stanowiska.

      Małgosia Biernat: Panie Piotrze, jak po latach wspomina się wydarzenia z lat 80 -tych, choćby ten słynny wywiad z Panią Danutą?

      Piotr Cackowski: Z poczuciem lęku, bo wówczas nikt nie mógł przewidzieć, co się wydarzy za godzinę, jutro, za tydzień. Radiem zarządzał komisarz wojskowy, a ja chodziłem po rozgłośni i zbierałem pieniądze dla rodziny internowanego kolegi w Strzebielinku. Ludzie bali się wymienić nazwisko Wałęsy, a ja sobie wymyśliłem, że nagram jego żonę. Ale jak pomyślałem, tak zrobiłem. Po prostu zatelefonowałem do Danuty Wałęsowej, zadałem krótkie pytanie i otrzymałem krótką odpowiedź. Pani Danuta wyraziła zgodę na rozmowę. Sam byłem zaskoczony, że poszło tak łatwo. Szarpnąłem za Uhera (magnetofon reporterski) i jak strażak wzywany do pożaru pobiegłem do samochodu. Po piętnastu minutach byłem w mieszkaniu państwa Wałęsów na Zaspie.

      Rozmowa przebiegała w bardzo spokojnej i sympatycznej atmosferze. Pani Wałęsowa, mając przy sobie najmłodsze dziecko, była bardzo uprzejma i bez żadnych emocji, bez zastanawiania się, odpowiadała na moje pytania. Potwierdza się to w nagraniu, które odsłuchałem po trzydziestu latach, w maju 2012 roku, w archiwum Radia Gdańsk. Pani Danuta stwierdziła między innymi: „Trudno mi uwierzyć, że w tym czasie jest jakieś zapotrzebowanie na to, co ja czuję, co ja myślę i jak żyję. (…) Dostaję wynagrodzenie od męża z pracy. Poza tym ludzie przynoszą mi na przykład trzydzieści jajek albo żywego kurczaka. Otrzymuję także pomoc spoza kraju, płyn do mycia naczyń, mydło, owoce, odzież. Tak że mam zapewnione utrzymanie. (…) Polski rząd ma bardzo trudno teraz. To nieprawda, że przed 13 grudnia ktoś chciał zabierać władzę, kto by chciał rządzić w Polsce? Rząd ma teraz wszystko w swoich rękach, powinien doprowadzić do porozumienia z ludźmi, których popiera społeczeństwo. (…) Mąż przebywa w Arłamowie, w budynku Urzędu Rady Ministrów. Odwiedzam go raz na cztery tygodnie. Jestem tam od poniedziałku do piątku. Warunki mąż ma przeciętne, jak w mieszkaniu. Przebywa samotnie, ogląda telewizję i słucha radia. (…) Jak ja słucham Dziennika Telewizyjnego, to odnoszę wrażenie, że sytuacja jest normalna, a wychodzę na ulicę i wiem, że jest inaczej. (…) Uważam, że był konieczny stan wojenny, ale do tego, żeby doprowadzić do porządku”.

      Po powrocie od pani Wałęsowej zastępca redaktora naczelnego Rozgłośni Gdańskiej Jan Lindner pierwszy dowiedział się, kogo nagrałem. Przy mnie chwycił za telefon, wybrał numer do naczelnego, Jurka Geberta, i roztrzęsionym głosem krzyczał: „Jerzy, rany boskie, Cackowski był u Wałęsowej, co mam zrobić?”. Nie czekając na odpowiedź, pobiegłem do redakcji i zatelefonowałem do Trójki, do Andrzeja Turskiego. Było przed szesnastą. Powiedziałem mu, co mam na taśmie. Andrzej w ogóle nie spanikował, wręcz przeciwnie, podjął natychmiast decyzję i krótko odpowiedział: „Montuj to jak najszybciej, jeszcze dzisiaj puszczam na antenę”. To było szaleństwo. Spieszyłem się jak wariat. Kilkanaście minut po siedemnastej położyłem gotowe nagranie na magnetofonie. Po chwili połączyliśmy się z Warszawą i taśma wystartowała. Nazajutrz zobaczyłem marsową minę mojego szefa Jerzego Geberta i usłyszałem: „Albo ty już tu nie pracujesz, albo nie pracujemy obaj”. Tylko tyle, żadnych wyjaśnień, żadnych komentarzy. Godzinę później pod budynek radia przy ulicy Uphagena podjechała biała Wołga. Zabrali mnie do siedziby SB na Okopową w Gdańsku i zaprowadzili do pokoiku z weneckim lustrem. Przez około pół godziny siedziałem tam sam. Później pojawił się jakiś SB-ek i zapytał mnie, czy znam Andrzeja Turskiego oraz jak to się stało, że radiowa Trójka puściła mój wywiad. Odpowiedziałem krótko: „Tak, wiem, kim jest Andrzej Turski, a o to, dlaczego w Warszawie wyemitowano rozmowę z Wałęsową, niech pan zapyta właśnie jego. To wszystko”. Po kwadransie wróciłem tą samą Wołgą do radia, przekonany, że już w nim nie pracuję. Ku mojemu zdumieniu sprawa z każdym dniem przycichała, a ja pracowałem nadal.

       Rok 1982 - ze studia gdańskiego radia Piotr Cackowski
      przekazuje wiadomości do ogólnopolskiej audycji "Zapraszamy do Trójki"
      

      Małgosia Biernat: Można by tu zadać pytanie, dlaczego Pana wywiad spowodował tak nerwowe reakcje nie tylko w kierownictwie Polskiego Radia?

      Piotr Cackowski: Oczywiście od razu próbowałem sobie na takie pytanie odpowiedzieć. Zwróciłem wówczas uwagę na bardzo istotne fakty, które zbiegły się w czasie z moim wywiadem z Danutą Wałęsową. Otóż nagrałem Panią Danutę 8 listopada 1982 roku. Dwa dni później, 10 listopada,  zmarł przywódca ZSRR Leonid  Breżniew (tak oficjalnie podali Rosjanie), a po następnych dwóch dniach, 12  listopada, wyszedł na wolność z ośrodka URM w Arłamowie Lech Wałęsa. Moim zdaniem, zbitka tych trzech wydarzeń (które rozegrały się na przestrzeni zaledwie 6 dni) spowodowała, że tak wiele szumu (także na najwyższych szczeblach władzy)  powstało z powodu ukazania się w „Trójce” rozmowy z Danutą Wałęsową.

      Dla mnie  termin wywiadu był całkowicie przypadkowy, dla różnej maści decydentów, cenzorów, przedstawicieli służb specjalnych stał się powodem do tworzenia teorii  spiskowych. Formułowano wówczas sądy i pytania: Dlaczego Danuta Wałęsowa poparła stan wojenny akurat 8 listopada?, dlaczego dziennikarz gdańskiego radia właśnie w tym czasie, tuż przed ustaloną datą wypuszczenia Lecha Wałęsy (o której nikt nie miał prawa wiedzieć) postanowił rozmawiać z jego żoną i nagłośnić treść tej rozmowy? Jak dziennikarz uzyskał zgodę cenzury na publikację takiego materiału w stanie wojennym? Czy Pani Wałęsowa mówiła o konieczności stanu wojennego tylko dlatego, żeby przyczynić się do zwolnienia męża z miejsca odosobnienia? Czy to była ukartowana gra rozmówcy i rozmówczyni? Czy musiał umrzeć Leonid Breżniew, żeby wypuszczono Lecha Wałęsę?

      Dla zadania żadnego z tych pytań, może poza ostatnim, nie znajduję merytorycznego uzasadnienia. Wywiadu nikt nie inspirował, a na wypowiedzi Danuty Wałęsowej nikt nie wpływał (nie było na to czasu). Znaleźli się jednak ludzie, którzy nie chcieli w takie fakty uwierzyć.

      Małgosia Biernat: Czym Pan się teraz zajmuje i jakie są Pańskie plany na przyszłość?

      Piotr Cackowski: Odpowiem tak, redaktorem naczelnym, rzecznikiem prasowym czy doradcą - pełnomocnikiem burmistrza się bywa, a dziennikarzem się jest. Dlatego zawsze zajmowałem się i będę zajmował dziennikarstwem.

      Małgosia Biernat: Dziękuję bardzo za rozmowę.

       


      Zdjęcia z archiwum Piotra Cackowskiego

      « wróć | wersja do wydruku | odsłon: 3279

      Polecamy

       

       

       

       

       

       

      Wsparcie prawne portalu:


       

      Osowianin Roku

       

      Nieodpłatne poradnictwo
      w Gdańsku


       

       


       Plan spotkań z kulturą Pomorza