Z okazji zbliżającego się Dnia Kobiet prezentujemy niezwykłą kobietę, wspaniałą Polkę, której poświęcony jest obecny rok.
Ale Maria Skłodowska była zupełnie inna. Nosiła czarną, skromną sukienkę, włosy miała spięte w ciasny kok, a jej poważna mina i mądre oczy, wprawiały Piotra w duże zakłopotanie.
„To naprawdę dziwne” – myślał, gdy pracowali w laboratorium. – „Czyżby istniały genialne kobiety?” – przyglądał się jej badaniom.
Prawdą jest, że pracowało im się razem wprost znakomicie.
– Pani już pozostanie tu, w Paryżu, prawda? – zapytał któregoś razu.
– Nie, dlaczego? – zdziwiła się Maria. – Planuję wrócić do Warszawy. Chcę być nauczycielką w moim kraju.
– Ale pani jest zbyt zdolna, żeby być tylko nauczycielką! – krzyknął Piotr.
– Nie zgadzam się z panem! – oburzyła się Maria. – Nauczyciel musi być zdolny, mądry i świetnie wykształcony. To przecież jemu przypada rola wychowywania przyszłych lekarzy, naukowców, poetów i inżynierów.
– Tak, owszem – Curie stropił się trochę widząc wzburzenie Marii. – Ale pani sama mogłaby być znakomitym naukowcem!
– Póki co, jadę na wakacje do domu – uśmiechnęła się Skłodowska, chcąc załagodzić swoje wcześniejsze zdenerwowanie.
– Będzie mi pani brakowało… – powiedział Piotr nagle i cicho. A Maria, która to usłyszała, spłonęła rumieńcem i odwróciła się do swojej pracy.
***
Tego lata wszędzie za Marią frunęły listy od Piotra. Gdziekolwiek była, dostawała od niego kartki, długie opisy, szczegółowe sprawozdania i miłe pozdrowienia.
Mam nadzieję, że Pani dobrze odpocznie i wróci do nas w październiku. Byłbym szczęśliwy, gdyby zechciała Pani do mnie napisać i zapewnić mnie o tym. – pisał Curie.
Maria bardzo chciała podjąć jakąś pracę naukową w Polsce. Pojechała do Krakowa, żeby się dowiedzieć, czy byłyby takie możliwości na Uniwersytecie Jagiellońskim. Niestety, nie udało jej się niczego załatwić.
– Widocznie nie jest mi pisana praca naukowa, tato – stwierdziła w rozmowie z ojcem. – Zostanę nauczycielką, tak jak ty. Znajdę tu chyba miejsce w jakiejś szkole…
– Nie, córeczko. Ty musisz wrócić do Paryża. Tam możesz dalej się rozwijać.
– A ty? Co z tobą? Obiecałam, że wrócę jak skończę studia i będziemy razem – Maria po dawnemu zarzuciła ojcu ręce na szyję.
– I wróciłaś – uśmiechnął się profesor Skłodowski. – A teraz jedź do Paryża. Czeka tam na ciebie nauka.
Z końcem października Maria wróciła więc do Francji. Uradowany Piotr powitał ją serdecznie. W prezencie, zamiast kwiatów, dał jej swój artykuł zatytułowany „Symetria jako zjawisko fizyczne”. A Maria w podziękowaniu zaprosiła go do siebie na herbatkę.
„Dziwne” – myślał znowu Piotr, gdy wspinał się po schodach na szóste piętro do skromnego mieszkanka Marii. – „Wszystko to doprawdy dziwne. Mieszkać w takich warunkach, żeby mieć możliwość pracy naukowej? Zdumiewająca kobieta…”
Ale najbardziej zdziwił się, gdy wszedł do pokoiku, w którym mieszkała Maria.
– Przepraszam, trochę tu ciasno – panna Skłodowska była onieśmielona wizytą takiego gościa. – Proszę usiąść na skrzyni, ja usiądę na stołeczku – zagotowała wodę na swojej maszynce spirytusowej i zaparzyła herbatę.
– I tu pani mieszkała podczas studiów? – Piotr rozejrzał się z niedowierzaniem.
– Tak, bardzo mi było wygodnie, bo blisko na Sorbonę.
– Ale to nie są dobre warunki do pracy naukowej.
– Jakoś sobie radzę – uśmiechnęła się Maria.
– Tak… Rzeczywiście – Piotr nagle wstał i uderzył głową o skośny sufit. Usiadł więc ponownie. – Chciałem właśnie przedyskutować z panią pewne naukowe kwestie. Otóż… – zamilkł i spojrzał na dziewczynę.
– Tak? – Maria dolała herbaty.
– Otóż właśnie, to sprawa bardzo naukowa, więc, myślę, że może pani.. – Piotr tak się zaczął plątać, że Skłodowska się przestraszyła.
„Może on nie chce, żebym pracowała z nim w laboratorium i nie wie, jak mi to powiedzieć?” – pomyślała.
– Więc myślę – kontynuował z wielkim trudem Piotr – że pani mogłaby mi w tym pomóc – powiedział wreszcie.
– Ale w czym? – nie rozumiała wciąż Maria.
– W zrozumieniu właśnie – pokiwał głową Curie.
– Ale czego? – zdziwiła się dziewczyna. – Przecież pan ma wiedzę znacznie większą od mojej.
– Nie we wszystkich dziedzinach, nie we wszystkich… – Piotr znowu wstał i ponownie usiadł.
– W czym więc mogę panu pomóc? – zapytała.
– Proszę wyjść za mnie i zamieszkać ze mną – powiedział wreszcie Piotr i spojrzał na Marię swoimi orzechowymi, pogodnymi oczami w taki sposób, że Maria nie była w stanie nic odpowiedzieć. Tym bardziej, że Piotr przechylił się przez stół i pocałował ją prosto w usta.
Fragment najnowszej książki dla dzieci autorstwa Anny Czerwińskiej-Rydel pt.: „W poszukiwaniu światła. Opowieść o Marii Skłodowskiej-Curie”.
Zdjęcie: Wikipedia