Wyszedłem na balkon i przypomniała mi się pewna z dawno zasłyszana opowieść...
Otóż wiele lat temu w pewnej francuskiej oberży zebrała się grupa wieśniaków. Na honorowym miejscu za stołem siedział, pykając fajkę, Jean - stary napoleoński wiarus. Rozweselone i ośmielone winem towarzystwo zaczęło prosić go: - Jean, opowiedz coś o tamtych czasach, bitwach.
Uśmiechnął się, zanurzył na chwilkę wąsiska w szklance wina: - Dobra, opowiem wam o Waterloo... - Mów, co pamiętasz????
- Co pamiętam? .... końskie d....y. Zady - chciałem rzec..)) Bylem w ostatnim szwadronie 7. pułku kirasjerów dywizji kawalerii Kellermanna i przede mną było morze końskich zadów. Parę tysięcy...
Staliśmy w odwodzie, a z wieczora przyszedł rozkaz wycofania się. Ot i wszystko.
Czemu o tym napisałem? To proste - ja z tego balkonu i z okien widzę samochody. Dużo, coraz więcej. Widzę ich zady, czyli klapy bagażników, dachy, maski silników. Są przeróżne: małe, duże, w przeróżnych kolorach i kształtach. Zajęły pobliskie chodniki i jezdnie . Wdarły się na wszystkie trawniki, niszcząc je dokumentnie. Ich właściciele pieczołowicie wycinają darń z trawników na posesjach, aby upchnąć je i tam. Zasłaniają ładny kiedyś widok krzewów, płotów, założeń architektonicznych. Stoją w najbardziej nieoczekiwanych miejscach, metr od skrzyżowań, na zakrętach. Wymuszają uprawianie ekwilibrystyki przy manewrach omijania, wyjazdów czy skrętów.
Kpią sobie ze wszystkiego – prawa, przepisów, zdrowego rozsądku. W południe jakoś ich trochę mniej. A potem znowu…
Ktoś wpadł na pomysł, aby ich ruch odbywał się w żółwim tempie na dokładkę. I aby pierwszeństwo miały jakieś boczne uliczki, z których ktoś wyjeżdża parę razy na dzień. Przyznam się, że nieraz nie pamiętam, czy przestrzeń wyłaniająca się zza płotu to jakaś uliczka czy wyjazd z posesji. I tak czaję się… nie wiem: jechać czy nie. A nuż ktoś wyskoczy, bo ma pierwszeństwo? Przy braku widoczności na tych dziwnych skrzyżowaniach jazda staje się stresująca.
Cale dorosłe życie stosowałem przy rozpoznawaniu sytuacji dwie zasady. Włączałem dokładną obserwację i uruchamiałem logikę na podstawowym poziomie. Pewnie dlatego przebrnąłem wiele burz i sztormów i dożyłem wieku, jaki mam. Ta obserwacja i logika podpowiada mi, że szerokie ulice o większym natężeniu ruchu powinny mieć pierwszeństwo . Chyba że wpisujemy się w polityczną poprawność o ochronie mniejszości? Ale to już inna historia, jak pisał Kipling.
A tak na poważnie - to aut już jest za dużo. Pisałem już tu kiedyś, że ta nasza przestrzeń nie jest z gumy. Nie wiem, czy masa krytyczna została już przekroczona. Tak sobie myślę - chyba nie pomogą tu już żadne nowe trasy. Problemem są "wąskie gardła". Zniknie Oliwa - pojawi się Sopot, Chwaszczyno…
Te wszystkie auta gdzieś jadą, zatrzymają się i zablokują ruch - jeśli będzie ich jeszcze dużo więcej.
Tu jest potrzebna rewolucja komunikacyjna. Bo inaczej staniemy kiedyś i jak ów dzielny wojak zobaczymy przed sobą morze samochodowych d.... przepraszam ... klap bagażników.