Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji uług
zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

[x] Zamknij

      Osowianie nienawidzą drzew?!

      2015-04-22

      Z redakcyjnej poczty...

       

       

      Czy osowianie chcą zrobić z dzielnicy pustynię? O niszczeniu drzew w liście do redakcji:

      Zaispirował mnie artykuł "Czy te drzewka wreszcie urosną?" w gazetce nr 7 dwutygodnika "U nas", dotyczący próby utrzymania drzewek przy ulicy Cerfeusza. Jeden z właścicieli domu przy tej ulicy sadzi drzewka, które nieznany sprawca uporywie wycina. Podobną wojnę z drzewami toczy nieznany sprawca na rogu ulicy Ledy z ul. Ledy. Tym razem chodzi o grupę drzew, charakterystyczną dla tego obszaru, bo kilkudziesięcioletnią.

      Cztery modrzewie ok. czterdziestoletnie i dwa klony. Cieszą nasze oczy, odkąd zamieszkaliśmy w Osowej i właściwie były głównym powodem zakupu działki. Stoją na ziemi gminnej i wydawało się, że są naszą wspólną własnością. Tymczasem w maju minionego roku zauważyłam żółknięcie igieł gałęzi jednego z modrzewi, po paru dniach również wierzchołka. W tym momencie tknęła mnie myśl, że nie jest to przypadek.

      W istocie, kora dwóch modrzewi i dwóch klonów została nacięta narzędziem typu siekiera aż do przewodów żywicznych. Drzewa stały na moich oczach osiemnaście lat i były okazami zdrowia. Nacięcia nie były przypadkowe. Mam prawo przypuszczać, że w nacięcia wlano szkodliwy dla roślin płyn. Smaczku historii dodaje fakt, że o naciętych drzewach ponformowałam Zarząd Dróg i Zieleni sugerując, żeby urząd chociaż zabezpieczył nacięcia, uniemożliwiając tym samym kolejne wlewki. Urząd zdecydowanie nie był zainteresowany ani drzewami, ani tym bardziej zabezpieczeniami.

      Drzewa zabezpieczyłam sama przekonana, że na tym sprawa się zakończy. W poniedziałek, 20 kwietnia br., okazało się, że na moje zabezpieczenia ktoś położył nowe. Były jeszcze wilgotne. Śmiem przypuszczać, że ubiegłoroczna działania niszczenia drzew zostały powtórzone i dla niepoznaki ponownie pokryte takim samym środkiem. Pech chciał, że akurat je zauważyłam. W końcu rzadko przechodzę wystarczająco blisko pni. Wystarczyłby tylko jeszcze jeden dzień dobrej pogody i zmianę trudno byłoby dostrzec.

      Bezradność mieszkańców w takiej sytuacji, pozwolę sobie uznać, jest bezgraniczna. Kompletny brak zainteresowania urzędów, właścicieli tych drzew i totalna bezkarność sprawców.

      imię i nazwisko do wiadomości redakcji

      « wróć | wersja do wydruku | odsłon: 1397

      Polecamy

       

       

       

       

       

       

      Wsparcie prawne portalu:


       

      Osowianin Roku

       

      Nieodpłatne poradnictwo
      w Gdańsku


       

       


       Plan spotkań z kulturą Pomorza