Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji uług
zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

[x] Zamknij

      W sumie to taki znak czasów, w których przyszło nam żyć...

      2015-03-01

      Cóż ciekawego może zdarzyć się na obszarze zamkniętym ulicami Hermesa, Dionizosa i Orfeusza?

      Niewiele... Rano wszyscy do pracy, samochodami w pośpiechu, upychając do nich dzieci odwożone w przeróżne miejsca. Stukot otwieranych drzwi garaży, warkot zapuszczanych silników. Potem już cisza.

      Wstaję już po tym wszystkim - mogę sobie na to pozwolić:) Odsłaniam roletę i co dzień mam ten sam widok - domy naprzeciw. A przed nimi parę śmietników. Przyzwyczaiłem się... Ale jakiś czas temu przed jednym ze śmietników pojawił się jakiś człowiek . Podniósł pokrywę, pogrzebał w środku, wyjął coś. Potem to coś rozłożył na opuszczonej pokrywie i zaczął jeść... Robił to powoli i z prawdziwą godnością, celebrując wręcz każdy kęs. Patrzyłem na to w osłupieniu.

      Skończył i oddalił się niezbyt spiesznie. Nie było go parę dni. Przyznam, że opanowała mnie chęć udzielenia temu człowiekowi jakiejś pomocy. Nie bardzo wiedziałem, jakiej..?

      Pojawił się znowu... Byłem przygotowany i szybko zbiegłem po schodach z dwiema bułkami, kiełbasą i butelką wody mineralnej. Podszedłem do niego i też przyznam, że nie bardzo wiedziałem, jak się zachować..?

      - Przepraszam - wydukałem i wyciągnąłem do niego to, co przyniosłem - może lepiej to by Pan zjadł? - chyba głupio wyszło...

      Odwrócił do mnie twarz i spojrzał. Tego spojrzenia nie zapomnę nigdy, to była kwintesencja ludzkiej krzywdy, a jednocześnie było puste i pozbawione jakichkolwiek emocji. Wziął to, co mu podałem, odwrócił się i odszedł. Po prostu.

      Czekałem parę dni . Zjawił się znowu, nie otwierał śmietnika, oparł się rękoma o płot i stał nieruchomo, pochylony, z opuszczoną głową, tyłem do mojego okna. Wyszedłem, dałem mu jedzenie - odszedł. Cała ta sytuacja powtórzyła się parokrotnie. W końcu za którymś razem nie wytrzymałem...

      - Wie Pan - zacząłem - może jakoś poradzilibyśmy sobie z Pana problemem .. mam trochę znajomości, są instytucje i ludzie, którzy tym się zajmują... - Podniósł głowę i spojrzał na mnie... To, co miał w oczach, wszystko mi wyjaśniło. On mi powiedział tak:

      - CZŁOWIEKU, CZY TY NIE WIDZISZ, ŻE TO JEST KONIEC...???

      Zrozumiałem i wiem, że on wiedział, że ja zrozumiałem. Patrzyliśmy na siebie przez chwilkę i na jego zniszczonej, brudnej twarzy pojawiło się coś na kształt sympatycznego uśmiechu, grymasu ..??

      Nie zobaczyłem go więcej, zniknął - wtedy oddalił się, ledwo idąc - co źle wróżyło na przyszłość. Nie wiem, kto to był. Nie znam historii jego życia. Nie wiem, co się z nim stało .

      Czasem tak sobie myślę, że ktoś kiedyś go kochał, on kogoś też... Swoim istnieniem zapisał kawałek historii – tej, której już nigdy nikt nie pozna....

      A w sumie to taki znak czasów, w których przyszło nam żyć... na ulicach Hermesa, Dionizosa i Orfeusza.....

      Zdjęcie: Marek Biernat

      « wróć | wersja do wydruku | odsłon: 1535

      Polecamy

       

       

       

       

       

       

      Wsparcie prawne portalu:


       

      Osowianin Roku

       

      Nieodpłatne poradnictwo
      w Gdańsku


       

       


       Plan spotkań z kulturą Pomorza